O czym?

Śliczna dziewczyna poruszająca się na wózku dostaje się w łapy heavy-metalowca. Los wyrwał ją z pozornie bezpiecznego i odizolowanego świata i wrzucił w wir rock’n’rolla pełnego imprez, koncertów i emocjonalnej pogoni za dziką i „nieodpowiednią” miłością.

Jest kobieta. Jest mężczyzna. Jest miłość, seks, szaleństwo i rock’n’roll. Historia miłosna między uroczą Izabelą a Krzysztofem, założycielem i gitarzystą zespołu thrash-metalowego.

Podziękowania dla Titusa z Acid Drinkers za pomoc 😉

Fragmenty powieści „Nagi Płomień”

Złote lata polskiego rocka. Opuszczają nas właśnie nasi bracia więksi ze Wchodu. Dotychczas tak dzielnie chronili Polskę Ludową przed zagrożeniami ze strony plugawych imperialistycznych kłamców z Zachodu. Nie ważne, że spuścizna, jaką po sobie pozostawiło największe mocarstwo świata, które właśnie przechodzi do legendy, to jeden wielki brud, smród i ubóstwo. Maanamskie szare miraże, szare domy, szare balkony i szare sny i Kultowe chodniki zarzygane, a na dworcu brudno i brzydko. Nie tylko w Kutnie. Od publicznych kibli wali na kilometr, że aż nozdrza bolą, no chyba, że jest się członkiem rodu Lumpenproletariat herbu jabol vel alpaga aka bełt tudzież pryta. To nie bolą. Kochanka Obywatela G.C., taka zmęczona i pijana wciąż, której Dorosłe Dzieci Turbowały Władze. Jej metalowe łono opanowują właśnie Kwasożłopy. Będzie moc!

***

Gdy turystów nie ma w Tatrach, budzą się górskie demony. Różne drapieżne, jadowite i rogate dusze wyłażą na swój żer po mrocznych zakamarkach górskiej mieściny. W połączeniu z dzikim, szalonym i niebezpiecznym rock’n’rollem wychodzi mieszanka iście trująco-wybuchowa, czyli Horni, bo z niego rogata górska dusza jest, a i wiecznie napalony też. W dowodzie Krzysztof Lambert. Serce jego i mózg to niezmierzone pokłady brutalnego metalu, takiego thrash’n’heavy, a w żyłach jego płynie góralska krew.

***

Szanuje się tu dudki i ciężką harówę. Biologia też daje o sobie znać.

  • Grozynko dowoj rzyć, bom w pocebie. Takoś pikna.

  • Kces se pouzywoć Miruś, co?

***

  • Rock’n’roll to mój żywioł i nie będę z tego rezygnował! – huknął rockman władczym tonem.

***

  • Dlaczego ja to muszę mieć…? Nie chcę tej rehabilitacji… – pomyślała ze łzami w oczach – tak bardzo chcę to oglądać…

  • Wyłączam, dobrze?

  • Dobrze… – szepnęła dziewczyna ze smutkiem w głosie, czując ogromny żal, że nie jest jej dane żyć, jak inne nastolatki.

***

Śnieg, śnieg, śnieg na ulicach Zakopanego. Jest sobotni poranek. Atmosfera jak co dzień, czyli cisza przed jakąś burzliwą awanturą, która niekoniecznie musi nastąpić. Izabela przemieszcza się na swoim wózku z pokoju do toalety. Rękami popycha swój pojazd, trzymając za obręcze napędowe przy wielkim tylnym kole. Staje przed lustrem. Wpatruje się w swoją twarz smutnym wzrokiem lekką się do siebie uśmiechając. Czesze swoje rude loki powolnym ruchem, jakby każdemu z osobna chciała nadać szczególne znaczenie. Pieści się myślami jaka ty jesteś śliczna, żeby zaraz po tym wbić sobie nóż w serce – nigdy nie będziesz w świecie, o którym marzysz. Ściągnęła bluzkę i zaczęła zastanawiać się czy jest ładna czy brzydka, ale nie odpowiedziała sobie na to pytanie. Ubrała się z powrotem.

***

  • Widziałaś kiedyś ścianę śmierci? Tłum się rozstępuje. Rusza numer i nagle dwie ściany ludzi ruszają na siebie i BUHH! Pierwszy raz jak to zobaczyłem, to myślałem, że się pozabijają.

***

Sztuka się rozpoczęła. Bogowie metalu zawładnęli sceną. Huknęło z pieców tak, że omal ścian nie rozwaliło, jak talii kart. Sala zamieniła się w prawdziwą rzeźnię. Muza miażdży mózgi totalnie. Nastała wolność myśli, słowa i zwariowanych dźwięków, które rozwalają dotychczasowy porządek świata babć, mam, tatusiów swoich córeczek i wszelkiej maści troskliwych opiekunów zbuntowanych młodych gniewnych, dla których Horni i jego banda jest jak Front Wyzwolenia. Na scenie chłopaki są jak niezniszczalna maszyna do grania, machają swoimi długimi kudłami, odstawiają opętańczy spektakl i gonią się w swoich wyczynach. Horni i Przemo wpadają w swój szaleńczy mosh. Co jakiś czas lądują na scenie staniki, wcześniej zahaczając o spocone ciała metalowców. Widać, że roznosi ich energia. Pot się leje, kudły mają mokre jak od deszczu, a w powietrzu wiruje żar. Fani nie chcą puścić kapeli ze sceny. Bisów było ze trzy. Na koniec przywalili najmocniejszym numerem z płyty The Plague.

***

Jej dziewiczym oczom ukazuje się widok, jakiego nie spodziewała się ujrzeć nawet w najskrytszych marzeniach. Serducho wali jak opętane. Chłopaki z długimi włosami w skórzanych spodniach i z nagimi torsami. Najfajniejszy jest ON. Jego ramię zdobi tatuaż a na rękach ma kolekcję bransoletek, łańcuszków, gumek do włosów i rzemyków. a także jakiś dziwny czarny pasek z metalowymi kolcami. Strach się bać. Szyję oplątuje rzemyk z węzełkiem. Siedzi na kanapie i pobrzdąkuje coś na gitarze. Pali papierosa. Widok jakże niebezpieczny dla tak młodej duszyczki, która nie może oderwać swoich ocząt i uwierzyć, że jest w jednym miejscu z tym bytem nadprzyrodzonym.

***

Otulona ciepłem i blaskiem słonecznym Izabela słyszy za sobą cichy szum i zbliżające się kroki. Rozleniwiona od niechcenia odwraca głowę i widzi cień postaci… szczupłej… z długimi włosami… jakaś kobieta… w podkoszulku i spodniach… – YYYYHH TO ON! – myśli. Bomba znowu zaatakowała! Ciepłe chwile lenistwa natychmiast zmieniły się w mroźny stan gotowości. Gwałtownie odwróciła z powrotem głowę. Kroki słychać coraz bliżej, a myśli staja się coraz głośniejsze: Czy coś zagadać? Czy się uśmiechnąć? A jak wyśmieje? Sprawi przykrość? To najdłuższe sekundy jej życia. Nagle jej szmaragdowe, przerażone oczy spoglądają w górę, podejmując śmiertelne ryzyko, jakby wbrew swojej woli, przyciągnięte przez jakąś niewidzialną siłę. Znowu to jadowite spojrzenie powodujące trzęsienie wnętrzności w bezbronnym ciałku, które oblał zimny pot.

***

Pojawiające się scenariusze romantycznych chwil dotyku na korytarzu miłości mogłyby spokojnie zapełnić nie jeden film z gatunku Kocham-Go-Szaleńczo-Nad-Życie-Ale-On-O-Tym-Nie-Wie.

***

  • Co śpiewacie?

  • My nie śpiewamy. My drzemy ryje. – Odpalił Przemo puszczając oczko do Izy.
  • Czyli nie ballady?
  • Nie. Thrash metal. – Odpowiedział Horni.
  • …sz Metal??? – Pomyślała przerażona duszyczka. Nagle poczuła jakby ziemia rozstąpiła się pod nią i otworzyła wrota do piekieł. Diabelska otchłań zaczęła wciągać niewinną i bezbronną owieczkę. – O! Mamo, ratuj! – Z trudem uniknęła ogni piekielnych wdrapując się do góry. Wrota zamknęły się. Dziewczę dygocze. – Lubię heavy-metal… – wyjąkała niedoszła ofiara młodzieńczego ataku serca.

***

  • A co ci się dziecko stało, że w tym wieku i jeszcze nie chodzisz?
  • Oh nie, musiało się to stać… i to przy NICH! Dlaczego? – Skomle w myślach biedaczka i ogarnia ją czarna rozpacz.
  • A co panią to obchodzi? Niech się pani zajmie swoimi sprawami! – Odpyskował Horni,
  • Bezczelny! Jak cię wychowano? Ja się grzecznie pytam! A ty się ubierz jakoś porządnie i umyj!
  • Ojej… jak on mnie obronił…
  • Pani się wpieprza w nie swoje sprawy. I sama się umyj.
  • Co za rynsztok! – Syczy oburzona pani wścibska i odchodzi.

***

[…] te przeżycia, emocje, życiowe lekcje i niepohamowane pragnienie przygody, są dla Izy jak jeden wielki pierwszy raz i milowy krok w inny wymiar rzeczywistości. Rzeczywistości, która często nie istnieje dla środowiska osób, z którego wywodzi się Iza – młoda DZIEWCZYNA, a w przyszłości KOBIETA. Te chwile zmieniły ją na zawsze, już nigdy nie będzie taka sama.

Los rzucił ją na głęboką wodę, bardzo głęboką. Czas pokaże, czy utonie, czy utrzyma się na powierzchni, rozkoszując się promieniami słońca, na zmianę walcząc z silnymi porywami wiatrów, piorunami i błyskawicami. Taka jest cena wolności.

***

Brudna ulica oświetlona mglistym, dusznym światłem wiedzie do miejsca ludzi wątpliwych profesji, rozpusty, grzesznych dusz, zakazanych przygód i niebezpiecznych związków. W lokalu panuje półmrok. Drapieżny blues pieści uszy zmęczonych i otępiałych umysłów.

Myśli niespokojne zapełniły jego umysł i odstawiają swój demoniczny taniec śmierci i odrodzenia. Siedzi przy stole z jedną ręką opartą łokciem o stół, trzyma papierosa a kciukiem drapie się o brodę. Drugą rękę oparł o kolano. Dym unoszący się z papierosa maluje obrazy pełne erotyzmu, namiętności i agresywnej rozkoszy, które zagłuszają i zasłaniają knajpowy gwar. W otchłani dusz potępionych czuje się jak ryba w wodzie. Tam, gdzie inni popadają w obłęd, on zachowuje zimną krew i misternie tworzy swoje opus magnum. Każde z jego części to osobna życiowa historia wyrażona czy to słowem, czy to dźwiękiem. Autodestrukcja miesza się z kreacją. Czasem truje się własnym jadem.

***

  • Iza, chodzi mi o to, abyś szczerze powiedziała, co czujesz, co myślisz, jak ty to widzisz. – Instruuje dziewczynę Anna Mentlewicz, prowadząca Luz. – Chcę uświadomić ludziom, zwłaszcza młodzieży, że wy macie takie same potrzeby, pragnienia, hobby jak wasi sprawni rówieśnicy.
  • Dobrze, a ludzie myślą, że mamy jakie?
  • Ludzie w ogóle o was nie myślą, a jeśli już to to, że siedzicie w domach pozamykani gdzieś na dziesiątym pietrze i wam współczują.
  • Co? Jak to? – Iza doznała lekkiego szoku słysząc tak dziwne rzeczy na temat niepełnosprawnych osób. – My jeździmy na obozy…
  • No właśnie! To chcę, żebyś na wizji powiedziała. Fajnie to ujęłaś w tym dokumencie „Dmuchawce”, jak prosiłaś, żeby ludzie przestali się z was śmiać. Powiedz też o tym. Dobra, ja zmykam, bo zaraz lecimy z nagrywaniem.
  • Dziwne. To niby jakie mamy mieć potrzeby, jak nie takie jak inni? Ale kretyni. Co za głupi ludzie. – Pomyślała zbulwersowana Izka.

***

Radio gra cichutko i leci audycja, w której biorący odział uświadamiają bolesną prawdę na temat sytuacji osób niepełnosprawnych.

  • …bardzo ciężko jest przede wszystkim osobom niepełnosprawnym znaleźć partnerów, założyć rodzinę. Zwykle postrzega się jako osoby, które same ciągle wymagają opieki, więc jak mają zająć się innym człowiekiem, czyli dzieckiem, prawda? Postrzegane są jako ktoś nie zdolny do uprawiania seksu. Są to często osoby samotne…

Pod koniec audycji dziewczyna była już zalana łzami. – To już wiem, dlaczego Szczurek mnie nie chce i woli Klaudię… – pomyślała. Poczuła obrzydzenie do swojej niepełnosprawności i do innych osób, których spotkał podobny los. Świadomość, że z tego powodu może nigdy nie mieć chłopaka jest tak paraliżująca, że nie pozwala odrobić pozostałych lekcji domowych.

***

  • No proszę! A kogo ja tu widzę? – Zapytał znajomy głos.

Mężczyzna z długimi włosami, heavy-metalowiec. Tak! To on, Horni! To było jak uderzenie pioruna. Podszedł i przywitał się. Nie wstydził się jak wielu innych. To było takie miłe dla trochę jednak zakompleksionej dziewczyny.

  • Czeeeść! O, to ty!

Cmok, cmok i radość nie zna granic – ona i Horni znowu razem w jednym miejscu. Rozmowa była sympatyczna. I znowu wspólny papierosek, tym razem legalny, a że Iza ma już lat dziewiętnaście, postawił jej drinka. Inne dziewczyny w knajpie patrzyły z nienawiścią, bo jakim prawem to ona, a nie któraś z nich, przecież są takie piękne, zgrabne, tak ładnie się malują, mają superanckie buty i kabaretki, nową szminkę i lśniące wiśnią włosy. One po prostu nie mogły tego zrozumieć.

***

Iza pragnęła spotkać się z Hornim. Wjechała w korytarz prowadzący do pomieszczenia, w którym wypoczywali muzycy. Paulina podążyła za nią lekko poirytowana szalonym pomysłem siostry. Znowu musiały stawić czoła ochroniarzowi, gdyż ten ostentacyjnie stanął im na drodze. Nagle pojawił się Horni.

  • Horni! – Krzyknęła zdesperowana dziewczyna widząc namierzony cel.

Usłyszał i zmierzył w jej kierunku. Spocony, zmordowany i półnagi delikatnie z uprzejmością trącił ochroniarza, pochylił się nad Izą i pocałował ją.

***

  • Cześć Iza. – Od razu poznała ten miły głos z uśmiechem. – Horni z tej strony.
  • Aaaa, czeeeść Horni. – Euforia opanowała całe serce, duszę, umysł i ciało, jeszcze do niedawna wszystko bolące, teraz radujące się. – Ale miło cię słyszeć.
  • Ciebie też. Co tam słychać?
  • Wszystko w porządku, a u ciebie?
  • A jakoś leci. Słuchaj Iza chciałbym cię zaprosić na naszą płytę, żebyś zaśpiewała jeden z naszych numerów. Potrzebny nam żeński wokal. Wynagrodzimy cię za to oczywiście, wszak nie jakimś majątkiem, ale zawsze coś.
  • Naprawdę? Ja? – Ucieszyła się niezmiernie i zaraz później jej radość ostygła. – Dziękuję, ale… nie wiem, czy dam radę… trochę się boję…
  • Masz piękny głos, już ci to mówiłem. Poradzisz sobie. Wybrałem ciebie.

***

25. kwietnia 1996 roku, rockowy (i nie tylko) świat obiegła sensacyjna wiadomość, że lider i jeden z założycieli metalowej grupy Les Barbes, Krzysztof „Horni” Lambert nie żyje. Na wieść o tym Izę oblał zimny pot.

***

  • Iza? Co ty tu robisz? – Powitanie było dość chłodne.
  • Wszyscy mówią, że umarłeś. Na zewnątrz jest tłum płaczących fanek.

Horni podniósł się i usiadł na łóżku. Był zdumiony, że Izie udało się tu dotrzeć i przebrnąć przez szpitalny gąszcz. Szczerze ją podziwiał za ten wyczyn. Trudno powiedzieć, czy był szczęśliwy. Nie spodziewał się takiego gościa. Nachylił się do niej i ją pocałował. W jego brutalnym sercu zapaliła się iskra uczucia dla Izy, ale nie chciał tego przyznać nawet sam przed sobą.

***

Patrzy na nią ukradkiem swoim zwierzęcym wzrokiem. Iza uśmiecha się rozkosznie sącząc winko. Chciałabym, żeby mnie pragnął… – Pomyślała. Horni właśnie dopuścił do siebie myśl, że najbardziej pragnie włożyć go w jej cipkę. – Jak to kurwa z tobą zrobić? – Myśli. – Położę cię na łóżku i zerżnę od tylca.

    • A pomógłbyś mi z jedną rzeczą?

***

  • Wiesz… – głaszcze delikatnie jego klatę… – wkurza mnie, jak ludzie walą taki tekst, że ja to pokazuje innym, jaka jestem dzielna pomimo ograniczeń.
  • To im powiedz, że pokazywać to ty możesz najwyżej cycki swojemu ukochanemu.
  • Hm.

I nagle w jej sercu zapalił się płomień, który był jak drogowskaz wskazujący kierunek nowej życiowej ścieżki życiowej bez kajdanów psychicznych nakazujących akceptowanie przykrego obowiązku pełnienia misji na tym padole. Postanowiła już nie kontynuować tego trudnego dla niej tematu. Jedyne, co teraz pragnęła to znaleźć się w jego ramionach.

  • Przytul mnie.
  • Dawaj! Wskakuj na mnie! Ja ci pomogę.
  • A co chcesz zrobić? – spytała zaintrygowana.

Nie czuł się w obowiązku odpowiadać na jej pytanie. Wziął ją na ręce i podrzucił tak, że nogami objęła jego biodra. Rękami otuliła mocno jego szyję i zaczęła językiem muskać policzek. Czuła siłę jego rąk, która rozpalała w niej płomień podniecenia. Trzymając ją na rękach położył się na kanapie i posadził na sobie. Poczuła się jak władczyni tego świata. Uśmiechnęła się zmysłowo, zaczęła ściągać bluzeczkę i stanik, czarując go swoim uwodzicielskim belly dance. Przybliżyła się do niego, aby tak delikatnie, czule i pieszczotliwie go pocałować.

  • A powiedz… podobam ci się…?
  • No… fajna z ciebie laska… – zaczął miętosić jej cyce i nie mógł oderwać od nich oczu. Nie chciał się jeszcze przyznać, jak bardzo ich widok go podniecał. – Cycki masz, dupę masz. Wszystko na miejscu.
  • Ha ha ha.
  • Technicznie trzeba tylko dograć pewne rzeczy, ale przynajmniej mam nad tobą kontrolę.

***

Po zapoznaniu się z krainą tajemniczości ciała Izabeli, zapragnął się z nią kochać. Usiadł nad nią, objął siebie jej nogami. Przytulił ją mocno do siebie i całował. Nogi miała rozłożone na bok, tak ze miał dobry dostęp do jej na różowo wygolonej cipki. Zaczęło się. Nagle stał się dziki, porywczy, namiętny, drapieżny… gryzł ją, drapał, ściskał, dusił swoim pocałunkiem… i nie pozwolił złapać oddechu. Dostawała obłędu. Jego ręką zaczęła pieścić jej cipkę, a palce rozpalały jej łechtaczkę. Jęczała z podniecenia i traciła świadomość. Momentami tylko pojawiały się przykre wspomnienia bolesnej palcówy Edka. Nagle poczuła, jak jego ogromny penis ociera się o jej perełkę.

  • Jeszcze się nie kochałam… boję się… – dyszała.

Horni zamarł na moment, ale wielkiego zdziwienia to nie wywołało u niego.

  • Spokojnie maleńka, będę delikatny…
  • Czekaj… – dyszy – chcę się kochać przy pewnej piosence… – dyszy – włączysz?

Nagle po pokoju rozpoczęli swój taniec Umarli, a z głośników zaczęły wydobywać się orientalne, enigmatyczne i mroczne dźwięki „Cantary”.

  • O… no proszę, jaki klimat… – zaczął ją znowu całować i pieścić.

Uderzyły bębny i tam-tamy. Wszedł w nią. Poczuła jego penisa w swojej cipce. Zabolało, ponieważ jej cipka była wąska. Delikatnie wkładał i wyjmował.

  • Aaaa!!! – Krzyknęła z bólu… i z podniecenia… rozpłakała się…

Wtuliła się w jego szyje. Czuła w sobie jego. Bolało, ale nie opierała się. Marzyła o nim od wielu lat. Zmęczona, ale szczęśliwa. Wyszedł z niej i zaczął lizać jej ciało. Raz po raz podgryzał je. Teraz poczuła jak jego język liżę jej cipkę, co sprawiało obłędną rozkosz.

***

Poczuła dotyk miłości, jakiego wcześniej nie znała. Ten dotyk był jak uderzenie otwierające mistyczną przestrzeń uczuć, pożądania i pragnień, które uświadomiły jej, że dobroć i wrażliwość może być piękna, seksowna, silna i męska. To ostatnie kojarzyła zwykle z chamstwem i brutalnością.

***

  • Maleństwo moje, proszę odejdź kochanie… nie będę mogła się tobą zając… – szlocha – nie chcę, żebyś było nieszczęśliwe… bez taty.

Tydzień minął odkąd dowiedziała się, że jej ciało stało się domem dla maleńkiej istotki. Istotki, która pojawiła się nagle i bez zaproszenia.

  • Co ja teraz zrobię…? On mnie na pewno odrzuci, jak się dowie, że jest ojcem. – Dławi się własnymi łzami i zwraca się do dziecka. – Kochanie moje, znajdę ci kochający dom, dobrych i bogatych rodziców, którzy zapewnią ci wszystko.

***

  • Yhhh… no to mamy problem. Jak pani sobie poradzi? Kto jest ojcem? – Lekarz przekłada papiery i „pociesza” młodą mamę możliwością rozwiązania problemu. – W pani sytuacji proponuje aborcję. Szybko, bezboleśnie i dyskretnie.

***

Przerażony odłożył butelkę i wziął roztrzęsioną Izę na ręce. Wtuliła się w niego jeszcze mocniej, jakby to miało być ich ostatnie spotkanie, a zaraz ma wybuchnąć wojna, która rozdzieli ich na zawsze. Zaśpiewała sobie w myślach piosenkę „If I Close My Eyes Forever, will it all remain the same”. Położył zapłakaną dziewczynę na łóżku i lęgnął obok niej. Całował jej mokry policzek, a drugi głaskał czule dłonią. Spojrzała mu w oczy.

  • Krzysiu, jestem w ciąży. Będziemy mieli dzidziusia. – Zdębiał. Szok totalny. Bezruch i paraliż. Zbladł jak ściana.
  • Słucham?

***

  • Kurwa, co się dzieje z Hornim? Od tygodnia nie odbiera! Musiałem odwołać dzisiejszy występ!
  • Nie wiemy. Byliśmy u niego, nie otwiera. Dzwonimy, nie odbiera. – Relacjonuje Grzech.

Nagle otwierają się drzwi. Wchodzi jak zjawa, blady jak trup. Bohater ostatnich opowieści.

  • Odchodzę z zespołu… grajcie beze mnie.

Chłopaki i manago stanęli jak wryci. Wytrzeszczyli oczy i nie mogą uwierzyć w to, co słyszą. Martwą ciszę przerwał Przemo.

  • Stary! Co ty pierdolisz?
  • Muszę wyjechać z kraju…
  • Ale co się stało? – Chwila ciszy – Masz raka czy co?
  • Nie. Pamiętacie tą Izę na wózku?
  • Tak.
  • Jest w ciąży. To moje dziecko.

Minuta ciszy.

  • O ja pierdolę…

Chłopaki i manago stali jak odrętwiali i wywaliły gały ze zdziwienia. Manago wypuścił z siebie powietrze. Reszta spoglądała na siebie z oczekiwaniem na dalsze kroki Horniego. Stali w bezruchu przez parę minut.

  • No i co zamierzasz zrobić? – Pyta manago.
  • Gówno! W łeb se strzelić.
  • Słuchaj, jak będzie trzeba to załatwimy skrobankę. Dyskretnie, tanio i profesjonalnie.
  • No a co jeśli ona jest katoliczką? – Wtrącił Grzech.
  • No to mamy problem. – Odpowiedział manago.
  • Spierdalajcie! Nie decydujcie za mnie. Huj was to obchodzi, co ja zrobię. – Wybuchnął Horni.
  • Obchodzi! Gdzie ty kurwa miałeś oczy, że ci się zachciało baby na wózku?

W tym momencie Horni rzucił się na managera i walnął go w ryj tak, że aż temu prysnęła krew.

  • Gnoju pierdolony! To moja sprawa z kim się pieprzę! – Chwycił go za fraki i przycisnął do ściany.
  • Nie obrażaj mojej kobiety, bo twoją może spotkać to samo, a wtedy to ja się chętnie z ciebie ponabijam!

***

Kształt jego dotyku jest jak edeński wąż, który kusi. Boi się go, a jednocześnie pragnie bardzo.

Wciąż nie wie, czy będzie tym wężem, który ją zgubi i pozbawi raju, czy w oceanie jego jadu jest jedna kropla wypełniona miłością i troską. Kropla, która czeka tylko na nią. To kobieta nie z jego świata…

Zamów książkę